Witajcie
Tak się czasem zastanawiam. Jak to jest z tą naszą otwartoscią. Na ile jest to sprawa każdego z nas indywidualnie. Rzecz jasna jest indywidualna, ale dlaczego boimy się być otwarci i komunikatywni?
No właśnie dlaczego?
Każdy broni swojej przestrzeni, swojej intymności, swojego terytorium.
Nie umiemy rozmawiać, bo myslimy, że zostaniemy zaatakowani przez inną osobę, nie dosłownie, ale takie mam właśnie wrażenie.
Uciekamy, chronimy się przed...
A przecież możemy w ten sposób nawiązać nowe znajomości.
Jadę właśnie pociągiem i obserwuję zachowania współpasażerów. Nie widać, by ktokolwiek z nich miał chęć na rozmowę, ale to nie jest nic dziwnego. Mogę to tłumaczyć np. zmęczeniem, zamyśleniem, czy innymi odczuciami.
Ciekawe jest to, że każdy żyje we własnej rzeczywistości, choć dzielimy ją wspólnie.
To tylko moja obserwacja i każdy ma do tego PEŁNE prawo. Ale jaki byłby lepszy świat, gdyby było choć trochę więcej ludzi umiejacych się uśmiechać i być komunikatywnymi.
Inaczej by zleciała podróż i byłoby weselej.
No cóż...